Artystycznie o zmianie życia
Kiedyś byłam przekonana, że bez miłości można być w pełni szczęśliwym.
Przecież dookoła jest tylu wspaniałych ludzi, tyle nowych miejsc do poznania, tyle marzeń do spełnienia. Więc po co związek z kimś?
Trwałam w tym przekonaniu kilka lat. A miłość? Traktowałam ją jak zabawę.
Złamałam wiele męskich serc, nie zważając na ich uczucia. Śmieszyło mnie to, jak szybko można zakochać się w obcej osobie.
Wystarczyło tylko ładne zdjęcie i dobra gadka...
Na pierwszym miejscu stawiałam szkołę i karierę. Chciałam być znana w swoim zawodzie. Mieć pieniądze, wymarzony samochód, duży dom.
A druga połówka? Sądziłam, że nie jest mi do niczego potrzebna.
Przecież czułam się wolna, spełniona...ale jednak czegoś mi w życiu brakowało.
Mijały dni, miesiące, lata a ja nadal samotnie żeglowałam po morzu życia, coraz bardziej opadając z sił.
,,Przyjaciele" odchodzili w mgłę, gdy ich problemy znikały. Nigdy ich nie było, gdy potrzebowałam aby ktoś stanął obok.
Marzenia zaczęły się sypać, jak ruiny starożytnych zamków, a po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że większość z nich jest mi obojętna.
Zamiłowanie do zawodu przerodziło się w nienawiść do szefa i poczucie, że i tak nic się nie nauczyłam. Przez tyle czasu musiałam sama uczyć się wszystkiego.
Pewnego dnia przekroczyłam ostateczną linię wytrzymałości psychiki. Miałam dosyć wszystkiego i wszystkich.
Zostałam sama z problemami, z nienawiścią do samej siebie i ciągle walącym się zdrowiem. Stałam sam na sam z problemami, które coraz bardziej mnie przygniatały.
Nadzieja na lepsze jutro zaczęła z czasem gasnąć...
Aż pojawił się ON.
Wszedł do mojego życia przypadkiem ale nie śpieszyłam się, żeby go z niego wyganiać.
Każdego dnia poznawałam jego zalety i wady, ale mimo to chciałam dalej w to brnąć.
Stałam się więźniem swojego serca, które wcześniej nie miało nic do powiedzenia. Bezsilnie próbowałam wmawiać sobie, że to tylko przelotna znajomość.
W końcu się poddałam a moje życie zmieniło nagle tor rejsu. Wyspa z bogactwem, sławą i marzeniami oddalała się coraz bardziej.
Wiatr przeznaczenia nakierował mnie w drugą stronę, gdzie czekały na mnie przeciwieństwa dotychczasowych poglądów.
Przez tyle czasu dałabym sobie uciąć rękę za stwierdzenie, że bez miłości człowiek będzie szczęśliwy. A teraz?
Teraz wiem, że priorytety w życiu są całkowicie inne, niezwiązane z pieniędzmi i rozgłosem.
Dopiero po poznaniu kogoś, kto rozbił skałę na moim sercu, zobaczyłam, że to poczucie bliskości i bezpieczeństwa daje prawdziwe szczęście.
Po co góra pieniędzy, gdy samotnie się je wydaje, próbując znaleźć coś co nas pocieszy? Rzeczy materialne są a już po chwili można je stracić.
Po co super samochód, gdy jeździ się nim samotnie? Nawet najdroższe Lamborghini okaże się zbyteczne, gdy nie ma się z kim podróżować.
Po co duży dom z basenem w ogrodzie, gdy jest się samemu wśród tylu ścian? Ciepło z kominka nigdy nie zastąpi ciepła, które daje szczęśliwa rodzina i wieczory spędzane z kimś obok.
Musiałam popełnić wiele błędów, praktycznie tracąc samą siebie, żeby w końcu zrozumieć sens życia.
Człowiek może być szczęśliwy mając wszystko co zapragnie, ale bez miłości te rzeczy z czasem stracą sens i swoją wartość.
Niektórzy mówią, że lepiej płakać w Mercedesie niż na rowerze, ale z drugiej strony może po prostu warto mieć osobę, która nie pozwoli aby te łzy się pojawiły?
Bardzo piękna historia, będę tu wpadać częściej :)
OdpowiedzUsuń