O duchu walki w formie artystycznej

Każdego kolejnego dnia jest coraz gorzej. 
Płacz co noc w poduszkę. 
Głuchy krzyk o pomoc. 
Teatralnie idealny uśmiech. 
Perfekcyjne udawanie?
Cóż..
Najwyraźniej tak. 

Codziennie gaśnie kolejna nadzieja. 
Pragnę się w końcu poddać. 
Pragnę odejść z tego cholernego świata. 
Nie chcę już nic czuć. 
Chcę być wolna. 
Nie chce słuchać tych wszystkich słów. 
Nie chcę mieć złamanego serca. 

Chodzę bardzo nieostrożnie. 
Modlę się, aby w końcu potrącił mnie samochód. 
Często mam ochotę po prostu wyjść. 
Wyjść i już nie wrócić. 
Wszystko się rozpada, jak domek z kart. 

Dom staje się dla mnie zupełnie obcym miejscem. 
Wracam tutaj dopiero późnym wieczorem. 
Nocą wszystkie błędy przypominają o swojej obecności. 
Szkoła staje się jedną z najgorszych tortur. 

Odsuwam od siebie wszystkich. 
Znowu zamykam się w sobie. 
A przecież to wszystko jest niby takie proste...

Jedno precyzyjne przecięcie tętnicy w ręce. 
Odpowiednia dawka leków, popita alkoholem.
Dokładnie zawiązany sznur na grubej gałęzi, gdzie nikogo nie ma. 
Wskoczenie pod pociąg. 
I jest po wszystkim...
Jest tyle wyjść...

Ale jednak coś na to nie pozwala. 

Zawsze pozostaje ta cichutka nadzieja. 
Nadzieja, której nie da się zgasić. 

Życie kopie mnie po dupie za każdym razem. 
W każdej możliwej chwili. 
Ja nie mogę pokazać, że mnie to niszczy. 

Po każdym upadku muszę wstać. 
Silniejsza. 
Samobójstwo jest szybkim wyjściem. 
Ale jednocześnie to tchórzostwo. 
To zwykła ucieczka. 
Życie nie jest idealne, to prawda. 
Ale dlaczego mam to wszystko zostawić?

Po nawet najgorszym huraganie, zawsze wyjdzie słońce. 
Słońce, które nie gaśnie. 
Nawet podczas najgorzej suszy, jest jedno malutkie ziarno, które się rozwinie. 
To jest właśnie duch walki. 
On zawsze będzie w sercu.
Będzie nawet jeżeli z serca zostanie tylko ziarenko wielkości maku. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Mały książę"- co to za książka?

Marzenia i ich spełnianie- Refleksja na ten temat