,,Miałaś"- Opowiadanie Jungkook&Diana

*Kilka lat wcześniej* 

Spałaś delikatnie przytulona do mojego nagiego toru. Twoje niebieskie włosy lekko opadały na twe blade, ale jednocześnie urocze policzki, na których widniały dołeczki. Twa klatka piersiowa spokojnie opadała i podnosiła się w równym rytmie, co mogło jedynie oznaczać, że spokojnie śpisz. Miałaś lekko uchylone zaróżowione wargi, więc czułem Twój oddech na wierzchu mojej dłoni. W około nas panowała głucha cisza, którą przerywał jedynie odgłos mocno padającego deszczu oraz tykanie starego zegara ściennego. Było już kilka minut po godzinie dwudziestej drugiej, a ja zamiast spać czuwałem nad Tobą, abyś była bezpieczna w moich objęciach. Po pokoju rozeszło się światło, które powstało w skutek uderzenia pioruna, gdzieś niedaleko domu. Po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk potężnego grzmotu. Ty pomimo takiego hałasu, nadal spokojnie spałaś, lekko uśmiechając się przez sen. 
Byłem już dawno spóźniony na rodzinną kolację, ale w tamtym momencie liczyła się tylko i wyłącznie Ty. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką, która była ważniejsza niż inne rzeczy lub osoby. Tylko szkoda, że nie wiedziała, co tak naprawdę od dawna do Ciebie czuję. Zakochałem się w Tobie i ukrywałem do od kilku długich i ciężkich miesięcy, które mogły wydawać się dla mnie wiecznością. Nie chciałem popsuć naszych dobrych relacji, więc nic Ci nie powiedziałem. Każdy Twój najmniejszy dotyk wywoływał na mojej skórze przyjemne ciarki. Twój piękny, wręcz anielski głos był dla mnie, jak najpiękniejsza melodia, zagrana przez najlepszego na świecie muzyka, a może i jeszcze lepszy? Byłem w pełni gotowy nawet za Ciebie zginąć przez najgorsze tortury, jakie znała ludzkość na całej ziemi. Tylko dlaczego Ty akurat kochałaś kogoś innego? Mówiłaś ciągle o tym, a ja musiałem udawać, że ciesze się z Twojego szczęścia, gdy tak naprawdę pękało mi serce. 
Delikatnie się poruszyłaś, a po chwili otworzyłaś swoje cudowne, zaspane oczy. Podniosłaś się delikatnie na łóżku, przeciągając się. Następnie spojrzałaś na mnie z delikatnym, ale równie uroczym uśmiechem, który mógłby przebić nawet najciemniejsze chmury. 
-Wstałaś moja śpiąca królewno?- Zapytałem ze śmiechem- Burza już nawet przyszła do nas, a ty i tak się nie przebudziłaś!
-Musiałam, bo książę na białym koniu do mnie nie przybył- Odrzekła, patrząc na mnie uważnie swoim czujnym wzrokiem- Bo niestety woli siedzieć i patrzeć się na pioruny, które aż tak ciekawe nie są- Wypięła mi język
-Ja jestem tym twoim księciem?- Zapytałem zdziwiony, jej słowami- A nie czasem Twój misio, który wylądował za łóżkiem?
-A kto niby inny?- Odpowiedziała pytaniem na moje pytanie- Tylko ty jesteś tutaj ze mną, z misiek przecież sam uciekł, bo boi się burzy!- Powiedziała wesoło. Momentami przypominała takie urocze dziecko.
-No to przepraszam w takim razie za niewykonanie tak ważnego zadanie- Powiedziałem, odwracając wzrok w drugą stronę, aby wyjrzeć przez okno- Następnym razem postaram się, aby było w końcu dobrze. 
-Jungkook no- Jęknęła dziewczyna, przytulając się mocno do mnie. Była drobna, ale jej uścisk do najdelikatniejszych nie należał- Co ci jest? 
-Nic- Odpowiedziałam, starając się na wystarczająco przekonujący ton- Jest przecież dobrze- Uśmiechnąłem się szeroko do niej. 
-No przecież widzę- Szepnęła, kładąc głowę na moim ramieniu- Mi możesz powiedzieć wszystko, jeżeli chcesz. 
-Nie martw się- Odrzekłem spokojnie, starając się o niczym nie myśleć- Jest wszystko okej. 
-A ty nadal swoje- Westchnęła, zarzucając ręce na moją chłodną szyję- Jak zwykle uparty osiołek z Kubusia Puchatka, nie chce się przyznać, że jest przez coś smutny. 

*Kilka miesięcy wcześniej* 

Leżałem na łóżku, wpatrując się w szpitalny sufit. Biel, która tu panowała, raziła moje oczy swoją jasnością i wręcz nieskazitelnością. Jedynym dźwiękiem jaki tu panował, był odgłos kroków z korytarza, który znajdował się za cienkimi drzwiami. Leżałem na sali całkowicie sam. Nie było tutaj żadnej żywej duszy. 
W pewnym momencie drzwi od sali otworzyły się, a przez nie weszła Diana. Widziałem łzy w jej pięknych oczach i ogromne zmartwienie, które widoczne było na jej twarzy. On nawet nie próbowała tego jakoś ukrywać, bo nie było po prostu już sensu. 
-Co ty najlepszego narobiłeś?- Zapytała, siadając na szpitalu łóżku, które delikatnie się ugięło pod jej ciężarem- Mogłeś przecież tam zginąć!
-Chciałem Cie tylko uratować- Odrzekłem, biorąc oddech, który niestety dosyć mocno mnie zabolał- Obiecałem, że Cię zawsze będę chronił. 
-Nie musiałeś przecież- Odpowiedziała szybko- Wataha już biegła na pomoc. Przecież by mnie szybko uratowali.
-Nie mogłem Cię dłużej narażać- Ciągnąłem dalej- Mogliby przecież nie zdążyć na czas, a tego bym sobie nie wybaczył. 
-Więc naraziłeś siebie, genialny pomysł- Pokręciła głową, ocierając łzy, które miała na policzkach- Jesteś wielkim idiotą Jungkook, wiesz o tym?
-Jeżeli Twoim- Uśmiechnąłem się delikatnie- To mogę być i największym idiotą na świecie
-Jak już to moim bohaterem- Poprawiła mnie- Ważne, że moim- Dodała tak cicho, że sam ledwo to usłyszałem. 
-Dobrze, że nic Ci nie jest- Powiedziałam, schodząc na całkowicie inny temat- Na szczęście nic Ci nie jest
-Wiesz, że Twój widok w takim stanie sprawia mi ogromne cierpienie?- Zapytała, spuszczając wzrok na podłogę- Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś Ci się stało.
-Nic mi nie jest mała. Nie martw się już- Dotknąłem delikatnie jej dłoni- Wyliżę się z tego bardzo szybko. 
-Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła- Pociągnęła uroczo nosem- Nie dałabym psychicznie rady, albo jeszcze gorzej. 
-Przyszłabyś na pogrzeb i tyle- Wzruszyłem ramiona, ale i ten ruch zabolał- Nic wielkiego. Każdy z czasem przecież musi w końcu umrzeć. Taka kolej człowieczego życia. 
-Ja leżałabym obok Ciebie- Powiedziała nieśmiało, delikatnie podnosząc wzrok- Jedynie dla Ciebie jeszcze walczę. Nie mam nikogo takiego, kto by mi pomógł. Jungkook ja cię kocham nad życie. Jesteś wręcz sensem mojego całego życia. 
Wreszcie usłyszałem coś, czego chciałem już od bardzo dawna. Te słowa z jej ust zadziałały, jak najlepszy lek przeciwbólowy, który natychmiast uleczył rany fizyczne, ale i te psychiczne. Po chwili jednak przyszła do mnie poważne zwątpienie. Co jeśli ona mnie kocha, ale jak brata> Przecież może być zakochana w kimś zupełnie innym. 
-Udowodnij to- Wypaliłem nagle. Było już za późno, aby cofnąć wypowiedziane słowa.
-Nie wierzysz mi?- Zapytała, podnosząc brwi- Poważnie?
-Wierzę, ale musisz dać mi jakiś dowód- Odrzekłem, drocząc się dalej z nią- Wtedy wszystko będzie czarno na biały, albo i nawet różowe na niebieskim. 
Po jej zachowaniu oraz słowach spodziewałem się czegoś normalnego, jak na przykład zwykłe przytulenie. Ale Diana zrobiła coś, czego się nie spodziewałem i o czym nawet nie przyszło mi marzyć. Dziewczyna złapała moją poranioną twarz, a po chwili złożyła na mych suchych ustach pocałunek. Byłem na tyle zdziwiony, że nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Ona mnie pocałowała....Tak po prostu.

*Dzień wyścigu* 

-Masz do mnie wrócić- Powiedziałem, gdy sprawdzała po raz ostatni swój samochód przez startem w wyścigu- Cała i zdrowa. W jednym kawałku oczywiście
-Zawszę będę przy Tobie- Odrzekła, łapiąc mnie za ręce- Będę jechać uważnie kochanie. Nie chcę stracić auta.
-To niebezpieczna trasa- Westchnąłem, obawiając się najgorszych rzeczy- Boje się, że coś Ci się stanie. Że już nigdy do mnie nie wrócisz.
-Nawet jeżeli tutaj zginę, to będę szczęśliwa, bo zginę robiąc to, co kocham- Powiedziała radośnie, jakby nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i z tego czym jest śmierć. Ja jednak wiedziałem, że po prostu mówiła prawdę i to co czuła- Mimo wszystko będę przy Tobie czuwać, ale nie żyj nigdy przeszłością i ułóż sobie wtedy życie z jakąś inną dziewczyną. I przede wszystkim nie obwiniaj mojego samochodu, a tym bardziej prędkości, z jaką jechałam. Prędkość mnie nie zabije przecież. To ja wybrałam ten samochód, pasję i oczywiście prędkość przejazdu. To będzie wyłącznie moja wina- Odpowiedziała, patrząc prosto w moje oczy. Widziałem w nich potworną szczerość, ale jednocześnie i szczęście.
-Nie mów tak skarbie- Szepnąłem- Bez Ciebie nie ma przecież żadnego dobrego życia
-Znajdziesz kogoś lepszego- Uśmiechnęła się na pożegnanie- Trzymaj się- Musnęła moje usta i wsiadła do swojego szybkiego samochodu, aby pojechać na linię startu.

*Teraźniejszość* 

Stałem na górze naszego ulubionego mostu, gdzie często bywaliśmy razem. Po moim policzku spływały słone łzy rozpaczy. Teraz Ciebie tutaj już nie ma. Zginęłaś...Wypadłaś z niebezpiecznej trasy, dachując a następnie spadając z wysokiego urwiska. Ratownicy robili wszystko, co w ich mocy, ale niestety i to nie pomogło. Zginęłaś na miejscu, bo obrażenia były po prostu zbyt duże, a czas na pomoc zakończył się. Tak jakby piasek w Twojej klepsydrze w końcu się przesypał...
Silniki zgonie zamilkły, oddając Ci należyty szacunek, a kierowcy powysiadali ze swoich samochodów. Dużo ludzi przeżyło momentalny szok, a do mnie nie docierało to, co się w tamtym momencie wydarzyło. Przecież miałaś do mnie wrócić cała i zdrowa...
Twój gang się rozpad, bo nie umieli bez Ciebie dalej się ścigać z kimkolwiek. Byłaś ich największą siłą i motywacją do dalszego jeżdżenia. Nie potrafili przyjąć wyzwania do wyścigu, nawet z największymi wrogami. Poszli po prostu w swoje strony, zajmując się rodzinami i innymi pasjami.
Twój samochód nadal stoi w garażu na honorowym miejscu. Dominik starał się go naprawić, a ja postawiłem go w miejscu, gdzie często zdarzało ci się przesiadać. Jego widok powoduje we mnie okropne wspomnienia, ale jednocześnie jest cenna pamiątką po Twojej niebezpiecznej pasji.
Teraz Ciebie już nie ma...Mój uśmiech na zawsze zaniknął. Po prostu odszedł z mojej twarzy do grobu razem z Twoim ciałem. Popadłem w ogromna depresję, miałem ciągle myśli samobójcze i często topiłem smutki w alkoholu. Nie chciałem bez Ciebie tutaj żyć. To przecież nie tak wszystko planowaliśmy. Miałaś żyć. Mieliśmy spełniać nasze wspólne marzenia i plany na przyszłość. A teraz? Teraz już nie ma nic. Wszystko zniknęło tego feralnego dnia. Ten nieszczęsny zakręt i poślizg, zabrał mi Ciebie. Tylko dlaczego akurat wtedy. 
Codziennie modlę się, aby to był tylko zły sen, z którego się w końcu obudzę. W koszmarach ciągle powracają te wszystkie wspomnienia, które wywołują ból i łzy. Budzę się każdej nocy i nie potrafię ponownie usnąć. Zrezygnowałem z bycia członkiem światowego zespołu, który miał przecież wysokie osiągnięcia i był kochany przez tyle ludzi. Porzuciłem to wszystko, co sprawiło mi wcześniej ogromna radość i było moją najukochańszą pasją.
Dokładnie to wszystko pamiętam.
Każdy szczegół, który Ciebie dotyczył.
Twój oddech na moim ciele, który mnie codziennie głaskał.
Twój piękny głos anioła, który tak kochałem.
Twój przeuroczy uśmiech, którym mnie rozweselałaś.
Twoje piękne, bystre oczy, którym nic nie umykało.
Twoje delikatnie dłonie całe w smarze, gdy robiłaś samochód.
Twoje słone łzy, gdy coś Ci szło nie tak.
Twoje występny taneczne i strach podczas każdego z nich.
Nasze splecione dłonie na spacerach i w domu.
Nasz ostatni pocałunek przed startem i również nasz pierwszy pocałunek w szpitalu.
Nasze wspólne wieczory, przejażdżki i rozmowy...
Wyciągnąłem z kieszeni środek, który miał być wyjściem z tej potwornej sytuacji. Odkręciłam plastikowy pojemnik, wysypując jego zawartość na drżącą dłoń. Od razu połknąłem wszystkie tabletki, popijając je wódką. Upewniłem się, że list nadal jest w mojej kieszeni i po prostu skoczyłem.
Czułem wiatr, który uderzał w moją twarz, gdy bezwładnie spadałem.
Czułem Twoją obecność przy mnie, gdy to robiłem.
Czułem, że łzy cisnął mi się do oczu, więc próbowałem zawzięcie je powstrzymać.
Czułem uderzenie o ziemię.
A potem nie czułem zupełnie nic...
Odszedłem z tego świata, by być z Tobą na wieki. Nie wiedziałem bez Ciebie żadnego życia, a samobójstwo zapewniło mi pójście prosto do Ciebie, gdzie będzie znowu razem.


Komentarze

  1. Jejusku Julcia to jest piękne ☺ ta smutna historia poczułam się jakbym to byla ja. Czekam na kolejne Twoje opo ☺ weny kochanie 😚

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale smutne chociaż jednocześnie piękne opowiadanie .
    Bardzo mi się podobało
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny Ela

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

,,Mały książę"- co to za książka?

Marzenia i ich spełnianie- Refleksja na ten temat