,,Jesteś i za to Ci dziękuje"- Opowiadanie

Wybiegłam szybko z ogromnego domu, kłapiąc wejściowymi drzwiami, które wydały głośny huk. Stało się coś, czego nikt z całej naszej rodziny nigdy by się nie spodziewał. Zaledwie dwa dni przed planowanym ślubem, mój narzeczony mnie zostawił i odszedł do innej kobiety. Po prostu powiedział, że już mnie nie kocha. a zależało mu tylko na pieniądzach moich rodziców, którzy posiadali ogromną fabrykę, produkującą towary na cały świat. Odszedł do swojej sekretarki, która była najwyraźniej o wiele ładniejsza i lepsza ode mnie. To wszystko tak cholernie bolało...
Szłam przez puste o tej godzinie miasto, zalewając się gorzkimi łzami rozpaczy. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić i gdzie mam z tym wszystkim iść. Założyłam niebieskie słuchawki, a następnie włączyłam moją ulubioną piosenkę Alana Walkera ,,Faded". Ludzie, którzy mnie mijali byli pełni obojętności i rzucali w moją stronę dziwne spojrzenia, jakbym zrobiła im kiedyś krzywdę. Większość z nich miała przecież ułożone życie. Być może założyli szczęśliwą rodzinę lub są w idealnym wręcz związku. A ja? Ja straciłam właśnie cały grunt spod swoich nóg, który wydawał się być z cementu. To wszystko po prostu runęło w momencie, gdy Michał mnie zostawił. Przecież ja go tak kochałam. Był całym moim światem, a momentami wręcz powodem do życia. Teraz już nie mam ani jednego, ani drugiego. Nie mam po prostu nic.
Wsiadłam do dobrze znanego mi autobusu komunikacji miejskiej, kupiłam bilet w automacie i usiadłam na samiutkim tyle. Nie chciałam siedzieć blisko innych osób, aby nie przeszkadzać im swoją obecnością. Doskonale wiedziałam, gdzie teraz kieruje mnie moje serce. Przecież cały czas miałam Julkę, która zawsze przy mnie była, gdy jej potrzebowałam! Mogłam zawsze jej się wygadać, nawet z najgłupszej rzeczy. Dziewczyna dosyć niedawno spełniła swoje największe marzenia. Ukończyła szkołę o profilu lakierniczym i ma teraz bardzo dobry warsztat, który cieszy się popularnością nie tylko w kraju, bo i na świecie. Po kilku latach wyprowadziła się do większego miasta, aby ułożyć sobie lepsze życie na wyższym poziomie. Aktualnie miałam do niej tylko dwadzieścia minut jazdy autobusem, więc mogłam do niej nawet i codziennie wpadać. Przyjaciółka przez te kilka lat strasznie się zmieniła, oczywiście na lepsze. Nabrała pewności siebie, której jej wcześniej brakowało z powodu kompleksów ale również przekonania, że można zdobyć wszystko i należy korzystać w stu procentach z ludzkiego życia. Teraz nie przejmowała się opinią innych osób, zawsze broniła siebie, swojego zdania ale również innych osób, które były przy niej gnębione. Zapisała się również na wolontariat w schronisku, skąd adoptowała również trzy koty i uroczego pieska z jednym oczkiem, gdyż drugie wydłubał mu wcześniejszy właściciel. Przez ten krótki czas przeszła nawet kilka poważnych operacji, które były konieczne, żeby mogła dalej normalnie żyć, ale mimo to nadal była pełna sił. Cieszyłam się z jej szczęścia, chociaż dziwiło mnie, że nadal nie miała drugiej połówki, ale od zawsze twierdziła, że nie chcę się bawić w żadne związki, bo po prostu nie ma na to czasu. Rozumiałam to i oczywiście szanowałam, chociaż dla mnie było to co najmniej dziwne tłumaczenie. Ale przecież ludzie mają różne poglądy na życie.
Wysiadłam czym prędzej z pustego autobusu i zaczęłam kierować się szybkim krokiem w stronę domu Julki, który był widoczny już z dalekiej odległości. Po zaledwie kilku minutach już pukałam w jej wielkie drzwi. Przyjaciółka otworzyła, a mnie przeraził widok jej napuchniętej nogi, która teraz była prawie dwa razy większa od drugiej. Mimo to dziewczyna nadal się szeroko uśmiechała, jakby w ogóle nie widziała problemu.
-Hej- Przywitała się radośnie i przytuliła mnie mocno na powitanie- Wejdź proszę do środku.
-Co Ci się dzieje?- Zapytałam, nadal patrząc na stan jej nogi. Był to bolesny dla mnie widok- Kolano znowu powraca?
-Komplikacje po ostatniej operacji- Odrzekła. W jej oczach dostrzec można było smutek, który był skutecznie ukryty przez szeroko uśmiechnięte usta- Poboli i przestanie. Lepiej mów co Ci się dzieje, bo widać z daleka, że nie jest dobrze.
-Rzucił mnie- Odpowiedziałam i zaczęłam ocierać łzy, które nagle zaczęły lecieć- Odszedł do innej. Dwa dni przed ślubem.
-Jeju tak mi kochanie przykro- Powiedziała smutno. Słyszałam szczerość w jej głosie, która dodała mi dużo otuchy- Ale z drugiej strony może i lepiej, że odszedł zanim jednak wzięliście ten ślub? Masz teraz jeszcze tyle życia przed sobą i na pewno znajdziesz kogoś lepszego, żeby założyć z nim szczęśliwą rodzinę. A teraz pomyśl, że to wygląda tak, jakby zalegające w kącie śmieci się same wyniosły z Twojego domu. Przynajmniej wiesz jakim dupkiem był.
-Może i masz rację- Westchnęłam, głębiej rozmyślając nad jej słowami. Jakby się tak dobrze zastanowić, to faktycznie miała dużo racji. Nie zmarnowałam sobie chociaż życia- A co z Tobą? Kiedy znajdziesz swojego księcia na białym koniu?- Natychmiast zmienił temat
-Już przecież znalazłam- Zaśmiała się radośnie. Momentami jej głos przypominał gromadkę malutkich dzwoneczków, które radośnie dzwonią pod wpływem wiatru- Stoi w garażu i nazywa się Mustang Shelby Cobra. Ostatnio nawet musiał zasięgnąć porady lekarza, bo miał problemy z paleniem!
A prawdziwy chłopak? Z krwi i kości?- Spytałam starając się na poważny ton głosu- Nie chodzi mi przecież o rzeczy materialne.
-Nie szukam nikogo. Chcę poświęcić swój czas na samochody i wszystkie marzenia. Zresztą nie wiem ile jeszcze czasu mam na życie- Spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem. Iskierki z jej oczu również szybko zniknęły- Najpierw kariera.
-Co dokładniej masz na myśli mówiąc to?- Byłam całkiem zdezorientowana- Chyba nie chorujesz znowu na coś, co Cię może szybko zabić?
-Wiesz dokładnie moja droga, jak jeżdżę samochodem. Zawsze duża prędkość i zero przejmowania się sobą. Mogę przecież kiedyś stracić panowanie nad autem i uderzyć w drzewo albo nawet dachować. Może mnie wtedy już zabraknąć, więc nie chcę, żeby mój chłopak po mnie płakał przez kilka miesięcy. Wolę, żeby to moi przyjaciele o mnie pamiętali, a najważniejsze, żeby mnie wspominali jako tą dziwną dziewczynę, której życiem były egzotyczne samochody.
-Nie może Cię teraz zabraknąć- Przytuliłam się do niej, znowu uwalniając zebrane w oczach łzy- Nie chcę Cię nigdy stracić, bo bez Ciebie życie już nigdy nie będzie takie samo. Będzie nudne i monotonne.
-Wszyscy przecież kiedyś umrzemy. Może to być tydzień, miesiąc albo i nawet kilka dni- Westchnęła dosyć ponuro- Ale mimo wszystko zaopiekuj się wtedy moim skarbem, który stoi spokojnie na swoich czterech oponach
-No dobrze...- Odrzekłam zmieszana. Nie wiedziałam, co mam jej teraz powiedzieć, więc stwierdziłam, że obiorę trochę inny temat niż śmierć- Nie robisz dzisiaj żadnego samochodu? Bo, aż dziwne, że jesteś w domu a nie w garażu.
-Dzisiaj ostatnio samochód został odebrany i na razie mam po prostu urlop. Nie mogę pracować z tym kolanem- Odpowiedziała, patrząc uważnie na odsłonięte okno- A ty nie przejmuj się Michałem, bo swoim zachowaniem pokazał, że jest po prostu idiotą, który nie jest wart tak cudownej księżniczki, jaką jesteś ty. Miłość w końcu sama do Ciebie przyjdzie i wtedy będziesz szczęśliwa. Nie warto szukać jej teraz na siłę.
-Dziękuje Ci- Uśmiechnęłam się delikatnie. Nadal to wszystko bolało, ale przyjaciółka dała mi dużo otuchy, która powstrzymała krwawienie na sercu- Naprawdę bardzo Ci dziękuje.
-Za co?- Zapytała zdziwiona moimi słowami- Przecież ja nic takiego nie zrobiłam!
-Za to, że po prostu jesteś- Odpowiedziałam, patrząc jej w oczy- I mnie zawsze we wszystkim wspierasz, chociaż nie musisz.

*Dzień później*

Nadal zaspana oglądałam wiadomości w telewizji, jednocześnie głaszcząc mojego psa, który leżał obok mnie na łóżku. Nie mogłam spać od dłuższego czasu, bo coś mi po prostu nie pozwalało. Miałam dziwne przeczucia, że stało się coś bardzo złego, ale nie wiedziałam jeszcze co. Możliwe, że były to po prostu tylko głupie myśli po wczorajszej rozmowie z Julką, ale szczerze w to wątpiłam. 
Na ekranie wyświetliło się dzisiejsze nagranie z wypadku. Kierowca chcąc uniknąć czołowego zderzenia z innym pojazdem, uciekł na pobocze przez co wjechał w rosnące na nim drzewo. Prędkość musiała być ogromna, bo auto było po prostu zmiażdżone. Na miejscu pracowała straż pożarna, która próbowała dostać się do kierowcy, aby ratownicy medyczni mogli mu pomóc i być może jeszcze uratować. Przy jednym ze zbliżeń zauważyłam coś niedobrego. Przecież taki sam Mustang należał do Julki! Miał czarny kolor, a jego wszystkie krawędzie były pomalowane na złoto. Sięgnęłam szybko po telefon, który leżał w nogach i zaczęłam dzwonić do przyjaciółki. Próbowałam dodzwonić się kilka razy, ale nikt nie odbierał, więc domyśliłam się kto był tym nieszczęsnym kierowcą. 
Przecież jeszcze wczoraj z nią rozmawiałam! A dzisiaj to ona siedziała w aucie, które było wręcz wbite w grube drzewo. To dlatego miała jakieś przeczucia, że coś się wydarzy i jej zabraknie, ale dlaczego to wszystko przyszło tak szybko? Może to dlatego powiedziała, żebyśmy wszyscy o niej pamiętali? 
Szybko wybrałam numer do Katarzyny, czyli jej młodszej siostry i zapytałam, czy z Julką jest wszystko w porządku. Miałam nadzieję, że odpowie pozytywnie, ale niestety się przeliczyłam. Moja ukochana przyjaciółka nie żyje. Lekarz stwierdził zgon, po długiej walce o jej życie na miejscu wypadku. Odeszła w tak młodziutkim wieku...Moja najlepsza przyjaciółka zginęła, a ja nie mogłam jej nawet pożegnać. Zostawiła tutaj wszystko. Rodzinę, wszystkich znajomych, dobry warsztat i swoje najukochańsze auto. A przede wszystkim zostawiła również mnie. Na zawsze. 

*Kilka dni później*

To już dzisiaj odbyła się uroczystość pogrzebowa. Zebrało się naprawdę dużo osób, aby po raz ostatni pożegnać Julię. Cały dzień dzisiaj padał deszcz, a ponury nastrój dodatkowo tworzyły łzy wszystkich osób, które były zebrane przy jej grobie. Znałam się z nią kilka długich lat i nigdy nie przypuszczałam, że może jej tak szybko zabraknąć w moim życiu. 
Widziałam, że przyjechała również Gabriela oraz Marcel i oni jako jedyni położyła czarne, a nie czerwone róże na grobie swojej przyjaciółki. Pamiętali, że właśnie takie chciała mieć w razie śmierci. 
-Chodź już kochanie- Usłyszałam ciepły głos mojej mamy- Pora już wracać do domu. Przeziębisz się. 
-Dlaczego ona od nas odeszła?- Zapytałam z żalem w głosie- Przecież jeszcze niedawno z nią rozmawiałam i razem chodziłyśmy do kawiarni. To jest takie niesprawiedliwe
-Najwyraźniej wypełnił swoją rolę tutaj na ziemi i życie zadecydowało, że to czas aby odeszła- Odrzekła mama, pocierając moje mokre ramiona- Ona nie umrze do póki wszyscy będziemy mieć ją w sercach i pamięci. Zawsze będzie tutaj z nami wszystkimi. Może nie ciałem, ale duszą.
-Może i masz rację- Westchnęłam żałośnie- Po prostu nadal jest mi trudno w to wszystko uwierzyć. 
Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w stronę cmentarnego parkingu. Przy bramie ostatni raz odwróciłam się, aby zobaczyć, że przy jej grobie został jedynie Marcel. Reszta zebranych osób również zebrała się i pojechała do domu. 
Teraz musiałam pogodzić się ze śmiercią mojej najlepszej przyjaciółki i jakoś żyć dalej, ciągle o niej pamiętając. Musiałam to zrobić dla samej siebie, ale przede wszystkim dla niej. Przecież obiecałam, że mimo wszystko się nie poddam, więc musiałam się tego trzymać...



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

,,Mały książę"- co to za książka?

Marzenia i ich spełnianie- Refleksja na ten temat