,,Straciłem Cię" Opowiadanie Jin&Alex




Siedziałam na jednym ze szpitalnych łóżek, patrząc uważnie za okno. Słońca powoli zachodziło za wysokie budynki a wiatr delikatnie czesał czubki pobliskich drzew. Ludzie wracali do swoich ciepłych domów, aby odpocząć po całym dniu pracy i spędzić resztę dnia ze swoją rodziną lub połówką swojego serca. Warkot przejeżdżających samochodów było słychać, aż na czwartym piętrze, gdzie aktualnie się znajdowałam. Na sali byłam całkiem sama, więc nie miałam nawet z kim porozmawiać. Kilka dni temu dowiedziałam się, że mam raka i bez operacji pozostaje mi jedynie miesiąc życia. Jednak zabieg ten był bardzo ryzykowany i nie miał się kto go podjąć. Dlaczego? Otóż dlatego, że wszyscy się po prostu bali. Pielęgniarki ze smutkiem patrzyły na moją osobę, gdy przychodziły zmienić mi kroplówkę lub zmierzyć temperaturę ciała. Trzydzieści dni marnego życia, a ja nie mam żadnej rodziny, przyjaciół a tym bardziej miłości. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym zaledwie dwa tygodnie temu a przyjaciele się ode mnie odkręcili. Zostałam z tym wszystkim sama. 
Zeszłam powoli z łóżka i wyszłam na balkon, który znajdował się tuż przy mojej sali. Oparłam się o metalową barierkę, która była dosyć chłodna, a następnie spojrzałam na czerwone słońce, które rzucało ostatnie promienie ciepła, aby po chwili ,,położyć" się spać i wstać ponownie za te kilka godzin. Zamknęłam oczy, dokładnie czując jak wiatr uderza w moją twarz oraz rozwiewa na wszystkie strony moje blond włosy. Słyszałam stąd krzyki dzieciaków, które bawiły się akurat na placu zabaw ale również warkot samochodów jadących po ulicach zatłoczonego Seulu. W oddali było widać most, który o tej porze zaczął świecić. Musiałam przyznać, że na tle innych budynków wyglądał wręcz bajecznie. To właśnie były uroki tego jakże pięknego miasta. Stolica Korei była zawsze pełna kolorów, blasku ale również w pewnym sensie magii. Wielu turystów zachwycało się tutejszymi budynkami, parkami, kolorowym mostem oraz licznymi wieżowcami. Sama była zdziwiona, gdy po raz pierwszy tutaj przyjeżdżałam. Przez wiele lat uczyłam się języka koreańskiego, aby wreszcie zamieszkać w tych pięknych rejonach na stałe. To właśnie tutaj zginęli moi rodzice, gdy jechali jedną z ruchliwych ulic. Wjechał w nas samochód ciężarowy, który całkowicie zgniótł przód sportowego auta. Widziałam śmierć taty oraz mamy na własne oczy. Do dzisiejszego dnia płaczę nocami, gdy pomyślę, że ich już nigdy ze mną nie będzie. Teraz tak bardzo potrzebuje obecności kogoś, kto mnie pocieszy i powie to głupie ,,wszystko będzie dobrze". Wcześniej tego nie doceniałam...
Usłyszałam kroki na szpitalnym korytarzu, a po chwili do mojej sali wszedł Jin. To właśnie on był moim lekarzem, który codziennie przychodził, aby zapytać o moje samopoczucie. Miał czarne włosy oraz bardzo jasną karnację (jak na Koreańczyka przystało). Jego głos był naprawdę miły i bardzo kojący. Lekarz był praktycznie w moim wieku, więc kazał mi do siebie mówić po prostu po imieniu, a nie na ,,Pan".Wszystkie pielęgniarki do niego wzdychały i już nieraz słyszałam, jak gadają jako to on jest słodki, przystojny i kochany. Niejedna chciałaby mieć u niego szansę, ale Jin nie okazywał dotąd zainteresowania żadną z nich. Nie miał żony, bo mi to kiedyś powiedział. Na daną chwilę szukał prawdziwej miłości i osoby, które pokocha go za charakter, a nie za cudowny wygląd. Nie dziwiłam mu się. Wiele osób kochało się za status społeczny, zera na koncie i wygląd. Chory świat? Owszem...
-Dzień dobry, Alex- Przywitał się Jin, wpisując coś do białej kartki, którą miał na podkładce- Jak się dzisiaj czujesz?
-Tak samo źle jak wczoraj i jak przedwczoraj- Odpowiedziałam, zamykając drzwi balkonowe. Ostatni raz rzuciłam spojrzenie na krajobraz miasta- Pustka, straszna cisza no i okropny ból- Dodałam, gdy weszliśmy do mojej sali.
-Podjąłem dzisiaj decyzję o Twojej operacji- Powiedział, siadając na krześle oraz odkładając wypełniona kartkę na szafkę obok łózka. 
-Jaką?- Zapytałam, siadając powoli na łóżku. Sprawiło mi to trochę bólu, ale starałam się ten fakt ukryć. Miałam dosyć leków przeciwbólowych.
-Wykonam ją- Zaczął niepewnie, patrząc prosto w moje oczy- Chociaż jest to bardzo ryzykowane i są naprawdę małe szanse, że się powiedzie. 
-Wiem, że i tak został mi tylko miesiąc życia- Odrzekłam cicho. Byłam zdziwiona decyzją Jina- Więc spróbujmy tego ratunku. 
-Masz czas do jutra na przygotowanie się. Nie tylko fizyczne ale również i psychiczne- Westchnął ze smutkiem, patrząc uważnie na mnie. 
W jego spojrzeniu nie dostrzegłam współczucia lub litości, które widziałam codziennie u pielęgniarek. Jin po prostu rozumiał moją sytuację i byłam mu za to wdzięczna. Zawsze umiał powiedzieć wprost, co mi dokładnie jest i nigdy niczego nie ukrywał, nawet jeżeli była to bardzo bolesna prawda. Był dla mnie lekarzem ale również w pewien sposób przyjacielem. Cieszyłam się, że trafiłam akurat jego. 
-Mimo wszystko mam jednak nadzieję- Zaczęłam niepewnie, patrząc na niego- Że jeżeli się uda operacja i wyzdrowieje, to pójdziesz ze mną na jakąś kawę
-Z miłą chęcią- Uśmiechnął się. Po raz pierwszy dostrzegłam w jego oczach radosne iskierki- Dołożę wszelkich starań, aby zabieg się powiódł. A teraz odpocznij, bo jutro czeka nas wielka próba życia- Na jego policzkach zauważyłam dwa małe dołeczki. Były urocze. 
-Czemu nas?- Zapytałam zdziwiona jego słowami- To przecież mnie będziecie kroić- Dodałam ze śmiechem, starając się nie myśleć o tej złej wersji wydarzeń. 
-Ale to ja będę musiał Ciebie pokroić- Odrzekł również się śmiejąc- A wiesz doskonale, że to nie będzie dla mnie łatwe, bo Cię bardzo polubiłem i wolałbym, żebyś nie była na stole, gdzie już wiele osób poniosło niestety śmierć. 
-Wiem, wiem- Westchnęłam. Już nieraz widziałam, jak wywożą czyjeś ciało na szpitalnym łóżku- Idź już do reszty pacjentów, a ja się z tym wszystkim prześpię. 
-Dobranoc Alex- Powiedział spokojnym głosem a następnie wyszedł z sali. 
-Dobranoc Jin- Odpowiedziałam do pustych ścian, kładąc się na niewygodnym łóżku.
Długo kręciłam się z boku na bok, bo ciągle zadręczały mnie myśli o jutrzejszej operacji. Czemu Jin podjął się jej wykonania? Przecież każdy lekarz, nawet najlepszy odpowiadał, że nie ma takiej opcji...

* Z perspektywy narratora* 

Alex wstała z samego rana i od razu poszła pod prysznic, póki nie było kolejki. Umyła dokładnie swoje piękne, ale zarazem wyniszczone ciało, które wręcz świeciło swoją bladością oraz nieskazitelnością. Następnie zajęła się swoimi włosami, które sięgały jej ramion i były w kolorze czystego blondu. Spojrzała czarnymi, jak ciemna noc oczami na swoje odbicie widoczne w kafelkach. Niemrawo się uśmiechnęła, a następnie spłukała całą piane z włosów. Wytarła się puchatym ręcznikiem, przeczesując ręką mokre włosy. Założyła czystą bieliznę oraz piżamę, która składa się jedynie z nocnej koszuli z napisem ,,Meow". Przeszła powoli do sali w swoich różowych kapciach, a z szafki nocnej wyciągnęła suszarkę, którą po chwili włączyła do prądu. Zaczęła suszyć swoje włosy, równocześnie je przeczesując. Po kilkunastu minutach schowała sprzęt z powrotem na miejsce i wzięła kilka głębokich oddechów. 
Zbliżała się godzina dziewiąta, więc zostało zaledwie kilka minut do operacji. Wiedziała doskonale, że zaraz pielęgniarka przyniesie specjalny fartuch, który musi założyć i iść w nim na chłodny stół operacyjny. Czy się bała? Może to zabrzmi dziwnie, ale absolutnie nie. Ogarniał ją dziwny spokój oraz zaufanie do Jina i jego umiejętności. Nawet gdyby operacja nie powiodła się, wiedziała doskonale, że lekarz dokonał wszelkich starań. 
Jak na zawołanie do sali weszła starsza pielęgniarka, niosąc w dłoniach biały fartuch. Podała go dziewczynie, która cichutko podziękowała i ruszyła wolno do łazienki, aby go założyć. Wyglądała w nim dosyć śmiesznie, więc na jej twarzy pojawił się lekki ale szczery uśmiech. Na końcu korytarza dostrzegła Jina, który szedł w jej stronę. 
-Gotowa?- Zapytał ze smutkiem w głosie.
-Najwyraźniej tak- Odpowiedziała, spuszczając po chwili wzrok na podłogę. W takiej pozycji wyglądała dosyć słodko, co nie uszło uwadze Jina- Chcę już mieć to z głowy
-Wiem malutka- Odrzekł lekarz, przytulając Alex. Sam nie wiedział, dlaczego powiedział do niej tak czule. Może to zwykły ludzkich odruch albo po prostu jego uczucia?- Chodźmy już. 
Złapał dziewczynę delikatnie za nadgarstek i prowadził ją uważnie po schodach. Chciał czuć, że jego przyjaciółka  jest blisko niego i nic jej nie jest. Wiedział, że jest to najprędzej ostatni raz, gdy ją widzi żywą. Nie chciał oswoić się z myślą, że operacja może się nie udać. Wtedy zostałby na świecie bez Alex, którą tak bardzo lubił a nawet kochał. Jin sam nie wiedział, co dokładnie czuje do tej małej osóbki, która szła za nim, patrząc na plecy doktora i białe ściany szpitala. 
Po jakiś pięciu minutach byli już przed drzwiami, które prowadziły do sali operacyjnej. Na jednym z krzeseł Alex dostrzegła swojego kuzyna, który ze łzami w oczach popatrzył na dziewczynę. Ona jednak nie miała odwagi na to, by go przytulić, bo wiedziała, że Maks to bardzo przeżywa. Uśmiechnęła się lekko do niego i również ze łzami w oczach przeszła przez szklane drzwi. Ostatni raz odwróciła się, aby po chwili zniknąć za żółtawą ścianą. Maks schował twarz w dłonie i zaczął płakać, jak dziecko, któremu ktoś zabrał lizaka. Alex była dla niego jak rodzona siostra. Miał za złe swojej matce, że ukrywała przed nim chorobę dziewczyny, bo nie mógł być przy niej od samego początku pobytu w szpitalu. Dopiero dzisiaj udało mu się tutaj przybyć, a Alex cały czas była pewna, że Maks również ją opuścił z powodu jej gorzkiego losu...
Dziewczyna dostała niebolesny zastrzyk w rękę, który miał ją uśpić. Ostatni raz rozmawiała z Jinem, który starał się być twardy, aby nie okazać bólu psychicznego, który mu towarzyszył. Alex próbowała go rozśmieszyć albo chociaż troszkę rozweselić, bo nie chciała, że ten był smutny. Powieki dziewczyny stawały się coraz cięższe, aż w końcu całkiem się zamknęły, powodując, że Alex zasnęła. Doktor założył fartuch lekarski, gumowe rękawice oraz maseczkę. Spojrzał na pielęgniarki, które stały obok metalowego stołu i jedynie kiwnął głową na znak, że zaczynają. Wziął wacik nasączony jodyną, a następnie z bólem serca krok po kroku przeszedł do zabiegu. Chciał być w stu procentach skupiony na zadaniu, więc nie myślał o niczym innym, jak operacja. To nie była dla niego zwykła pacjentka, bo Alex była jego prawdziwą miłością i osobą, której nie mógł za wszelką cenę stracić. Miał w rękach jej cenne życie, które musiał za wszelką cenę ocalić.
Wszystko szło po myśli lekarza, gdy nagle dziewczyna dostała silnego krwotoku. Krew leciała wręcz strumieniami, a lekarz próbował to wszystko szybko opanować. Pielęgniarki z bezradnością patrzyły, jak aparatura wręcz wariuje a tętno Alex coraz bardziej spada. Wszyscy robili, co tylko mogli, gdy nagle w sali rozszedł się głośny i ciągły pisk. Jin upuścił z wrażenia skalpel na podłogę, po chwili opuszczając zakrwawione ręce wzdłuż swojego ciała. Było już po wszystkim. Stracił ją na zawsze....
Zdjął zakrwawione rękawiczki z dłoni, które następnie wyrzucił do pojemnika. Wyszedł załamany z sali operacyjnej a po chwili stał na korytarzu, gdzie czekał Maks. 
-Przepraszam Pana. Robiłem wszystko co mogłem- Powiedział cicho i udał się w stronę wyjścia ze szpitala. Potrzebował świeżego powietrza. 
Załamany Maks zsunął się po białej ścianie a po chwili położył głowę na kolanach. Jego mała siostrzyczka straciła cenne życie, a on nie zdążył jej powiedzieć o swoich zamiarach, które miały być niespodzianką. Miał na stałe przylecieć do Korei i zamieszkać razem z Alex. A teraz to wszystko nagle pękło? 
Jin wyszedł przed budynek szpitala i podszedł do murku, który był zarośnięty przez bluszcz. Kucnął przy nim, a po chwili zaczął po prostu płakać. Przecież wszystko szło po jego myśli, gdy nagle znikąd pojawiła się ta krew. Ona wszystko zepsuła, a był praktycznie już koniec ten operacji, która miała decydować o życiu Alex. Obiecał jej przecież, że zrobi wszystko aby przeżyła i zawiódł...
Siadł na chłodnym chodniku i popatrzył na zasłonięte okna sali operacyjnej. Wiedział, że ciało biednej dziewczyny nadal tam leży, a pielęgniarki cierpliwie czekają, aż doktor wróci aby zszyć ranę. Wiedział równie, że jej kuzyn nadal siedzi pod szklanymi drzwiami i zalewa się gorzkimi łzami. Schował twarz w swój poplamiony fartuch, bo nie chciał przed nikim okazywać załamania oraz bólu, jaki przeżył w tym momencie. Było przecież tak blisko...

***

Od pogrzebu dziewczyny minął zaledwie tydzień. Jin nadal codziennie przychodził na jej grób aby położył jedną różę i zapalić nowy znicz. Codziennie również pijał kawę w szpitalnej kawiarni, aby poczuć, że Alex jest nadal blisko niego. Nie mógł pozbierać się po utracie tak ważnej dla niego osoby i nawet rozważał odejście ze szpitala. Nie mógł patrzeć po raz kolejny na osoby, które również cierpiały przez swoje poważne choroby lub schorzenia. Wiedział, że to wszystko mogłoby zakończyć się inaczej i w tym momencie byłby z żyjącą Alex...
Jin przekroczył bramę cmentarza, a po chwili skierował się w stronę grobu swojej przyjaciółki. Na pomniku położył czarną różne oraz zapalił znicz w kolorze czerwonym. Usiadł na ławce tuż obok Maksa, który również siedział z bukietem kwiatów. 
-Zrobiłeś wszystko, co tylko mogłeś- Powiedział Maks, kładąc dłoń na ramieniu lekarza- Ona na pewno nie ma Ci tego wszystkiego za złe, bo widziała jak się starałeś, aby wszystko się udało. 
-Mogłem ją przecież uratować- Szepnął Jin, patrząc na zdjęcie dziewczyny, które znajdowało się w rogu szarego pomnika.
-Inna osoba nie podjęłaby się w ogóle operacji- Zaczął mówić chłopak- A ty to jednak zrobiłeś. Byłeś dla niej bardzo ważny i na pewno wkrótce podziękuje Ci za podjęte ryzyko. 
-Skąd Ty to wiesz?- Zapytał Jin, spoglądając na bruneta. Był zdziwiony jego słowami. 
-Bo ją doskonale znam- Odrzekł, wysilając się na lekki uśmiech, mimo bólu w jego sercu- Nie martw się już. Ona jest teraz przy tobie duchem i na pewno wolałaby widzieć twój uśmiech, a nie słone łzy. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś i ja też za to bardzo dziękuje...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Mały książę"- co to za książka?

Marzenia i ich spełnianie- Refleksja na ten temat