Straszna historia ,,Szepty"

Mike siedział na dachu jednego z wysokim budynków w jego mieści. Patrzył na spokojnie zachodzące słońce, które powoli chowało się za pobliskimi blokami oraz koronami drzew. Niebo było wręcz pomarańczowe a ostatnie blaski ciepłych promieni wpadały w załzawione oczy chłopaka. Po jego policzkach spływały słone łzy, a on sam cały drżał. Cały czas słyszał szepty, które wręcz przepełniały jego biedną głowę i nigdy nie dawały mu spokoju. Non stop słyszał czyjeś potworne głosy. Szukał pomocy u psychologa, ale ten stwierdził jedynie schizofrenię. Jednak to nic mu nie pomogło. Leki, które dostał wręcz pogarszały jego stan. Zwracał się po pomoc nawet do miastowego księdza, ale i ten mógł bardzo mało zaradzić. Mike był zdany sam na siebie. Zostawiła go nawet dziewczyna. Rodzina się go wyrzekła, a koledzy jedynie wyśmiali i odeszli. Nikt nie rozumiał dziwnego stanu chłopaka, który każdego dnia płakał i chciał po prostu rozwalić sobie głowę. Chciał tylko spokoju, ale czy mógł go mieć z taką przypadłością?
Zapanowała ciemna noc, ale chłopaka nadal siedział na płaskim dachu i patrzył pustym wzrokiem prosto przed siebie. Widziała, jak w pobliskich domach i blokach palą się światła, a ulicami chodzi coraz mniej ludzi. Słyszał rozmowy osób, które mijały budynek lub mieszkały kilka pięter niżej. Ich głosy były, aż tak donośne. Chłodny wiatr otulał jego bladą twarz i przeczesywał blond włosy. Mike już nie płakał, jakby wszystkie łzy po prostu wyleciały. Cały czas jednak towarzyszył mu głos w głowie, który nakłaniał go do samobójczego skoku i obwiniał za wszystko, co zrobił w swoim życiu. Chłopak przypominał sobie po kolei wszystkie wydarzenia ze swojego życia. Widział dzieciństwo, gdy pierwszy raz dostał w twarz od ojca, a jego pijana matka leżała w wymiocinach w salonie. Potem cała szkoła podstawowa, gdy musiał chodzić w starych ubraniach, a myć mógł się tylko raz na tydzień, czyli w sobotę. Następnie wiek nastoletni, gdy wreszcie wyszedł na prostą. Znalazł wtedy idealną dziewczyną, miał grono przyjaciół i był po prostu szczęśliwy. A na samym końcu przypomniał sobie dzień, gdy dowiedział się o tej strasznej chorobie. Powiedział o tym swojej ukochanej Belli, gdyż chciał tylko trochę zrozumienia i pomocy, ale ta oświadczyła, że nie chce być z wariatem i odeszła. Zostali mu jedynie koledzy, którzy jedynie udawali przyjaciół, a następnie boleśnie wyśmiali na publicznych forach. Rodzina również odsunęła się od biednego chłopaka i wyprowadziła się, aż na drugi koniec kraju. Tutaj nie miał nikogo. Nic nie trzymało go już przy tym koszmarnym życiu, ale do tej pory nie miał odwagi skończyć ze sobą.
Codziennie za to chodził na długie spacery, aby chociaż na chwilę zapomnieć o tym koszmarze. Słuchał jak najgłośniej muzyki, aby nie słyszeć tych wszystkich szeptów i szmerów w głowie. Wchodził na wysokie budynki, aby chociaż na chwilę poczuć się bliżej Boga, który już na pewno na niego czekał w Niebie. Dla ludzi był zwykłym wyrzutkiem i wariatem. Nikt nie rozumiał z czym zmaga się każdego cholernego dnia i jak walczy o każdy głupi oddech, który palił go w płucach. Nikt nie wiedział ile codziennie ma myśli samobójczych i ile musi brać gorzkich leków. Nikt nie wiedział, że jest to choroba psychiczna, której się nie wybiera ale za to każdy człowiek może na nią zachorować. Nikt nie słyszał tego, co on i nikt nie wiedział, że Mike ma w głowie głosy, które go winią za odejście dziewczyny, rodziny i przyjaciół. Wszyscy jedynie widzieli, jak chodził nocami z kapturem na głowie i słuchawkami w uszach. Widzieli jego słone łzy, które pojawiały się codziennie i leciały przez kilka godzin. Widzieli jak trzęsą mu się ręce i wypadają mu z dłoni różne przedmioty. Ale dlaczego nikt nie dostrzegał ran na całym jego ciele? Dlaczego nikt nie słyszał wołania o pomoc?
Chłopak mrugnął kilkukrotnie i w tym samym momencie znowu usłyszał głos, który powiedział mu, że ten jest beznadziejny i nikt go nie potrzebuje. Ten szept pojawiał się niemalże codziennie, zwłaszcza późną nocą i nie dawał mu nigdy spać. Dla chłopaka to był ten jeden raz za dużo....
Podniósł się z zimnej posadzki i podszedł spokojnym krokiem do krawędzi dachu. Głosy stawały się głośniejsze i o wiele wyraźniejsze. Spojrzał na gwiazdy, które jasno świeciły na niebie, a następnie skierował swój pusty wzrok na widoczne rany, które znajdowały się na jego nadgarstkach. To wszystko, to była jego bezsilność i bezgłośne wołanie o pomoc...
Stanął na czubkach palców i ostatni raz spojrzał na otaczający go wokoło świat. Następnie zamknął powoli oczy, a po chwili przechylił się w stronę mało ruchliwej ulicy. Czuł jak leci w dół, a głosy stawały się coraz cichsze. Po kilku sekundach poczuł bolesne uderzenie. Ostatni raz otworzył oczy, gdyż wreszcie usłyszał ciszę, której tak bardzo pragnął.
Ludzie zaczęli zbiegać się w miejsce, gdzie leżało ciało chłopaka. Ktoś już nawet zadzwonił po pogotowie. Wszyscy zebrani stali nad zwłokami Mike, a on uśmiechnięty szybował już do swojego wymarzonego domu w niebie. Był w końcu szczęśliwy, a przede wszystkim wolny od tych wszystkich głosów.
****
Doskonale wiem, że nie jest to typowa straszna historia, gdzie są potwory, seryjni mordercy i krew na ścianach, ale mimo wszystko mam nadzieję, że również się spodoba i zwróci uwagę na pewne kwestie w życiu, których na pierwszy rzut oka nie widać. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Mały książę"- co to za książka?

Marzenia i ich spełnianie- Refleksja na ten temat